Jeśli Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje… to Bóg jest owłosiony, ma okres, co 28 dni, okalają go wałeczki tłuszczu, cellulitis i rozstępy a jego boskie oblicze oddaje swoje potrzeby fizjologiczne w całej gamie dźwięków.
Kultura współczesna broczy cielesnością, epatuje nadobecnością twarzy, piersi, nóg, osacza brzuchami, pośladkami i mięśniami. Czyni z nich dewocjonalia otaczane najwyższą czcią, buduje im ołtarze i zamyka w swoich kościołach. Każdy ma szansę na zbawienie, o ile nie grzeszy zbytnio starością i brzydotą. Produkt, którym staje się nasze JA, nasza istota, czasem nazywana duszą, by nie ugiąć się pod prawami wolnorynkowej gospodarki wymaga obecnie bardzo atrakcyjnego opakowania. Modelujemy, więc rzeźbimy, formujemy, urabiamy, przetwarzamy. Wiecznie w możności, nigdy w akcie. Dzieło stworzenia, nowe genesis nie jest już zamknięte w siedmiodniowym przedziale czasowym, jest wielofazową ewolucją, gdzie człowiek jest wiecznym projektem, twórcą i dziełem, formą i materią, swoją własną mutacją.
Źródło: www.orlan.eu
Pewna francuska artystka występująca pod pseudonimem Orlan wprowadziła w czyn pragnienie dopasowania zewnętrznej powłoki cielesnej i psychicznego wnętrza. Orlan wyszła z założenia, że skóra jest rozczarowaniem. Skórę ma się tylko jedną. Zdarzają się nieporozumienia: można mieć skórę krokodyla, a być pieseczkiem. W wyniku serii operacji plastycznych przetransformowała więc swoje ciało w dzieło sztuki. Najpierw jednak, poprzez symulację komputerową, stworzyła shake symbolicznych ideałów piękna nakładając na siebie wizerunki Diany, Wenus, Europy, Psyche, Giacondy i siebie.
Z licznych operacji twarzy uczyniła spektakle teatralne opatulone odpowiednimi dekoracjami, kostiumami i rekwizytami. Przyprawiła je dodatkowo odczytywanymi, przeważnie na miejscowym znieczuleniu, w pełni świadomości, w pełni realizmu, tekstami psychoanalitycznymi i filozoficznymi. Tworzenie uniwersalnego wizerunku nieistniejącej bogini było skrzętnie dokumentowane. Orlan reżyserowała swoje przeistoczenia dosłownie ze stołu operacyjnego. Skrywane dotąd liposukcje, korekty plastyczne, upychanie się silikonem czy kolagenem ze swoimi igłami, siniakami, tryskającą krwią, zwisającymi płatami skóry i fragmentami żywych tkanek ujrzały światło dzienne. Spowodowało to załamanie konwencji „przed” i „po”, którą stosowało się zwykle przy pokazywaniu tych przemian z „czarną dziurą” pomiędzy. Artystka zrzuciła zasłonę ułudy, która uczyniła z operacji plastycznych bajkę
o Kopciuszku wybierającym się na bal. Performerka nawoływała do zniesienia dualizmu duszy i ciała. Orlan twierdziła, że w efekcie różnych zabiegów możemy całkowicie pozbyć się dyktatu naszych ciał, możemy znieść terror urody. Jeżeli każdy poprzez operacje może być piękny, możemy stać się wolni od zawodnej cielesności.
Piękno jest pojęcie nieostrym, trudnym do zdefiniowania, uzależnionym od czasu i miejsca. Wzorów piękna jest 7683127547, czyli tyle, ile aktualnie ludzi na tym świecie, ile punktów widzenia, przy czym co sekundę przybywają trzy nowe. Mimo to, nie możemy wykluczyć możliwości, że Bóg nie jest po kolejnym liftingu.