Lista grzechów widzów kinowych i słuchaczy zaczyna się wydłużać. Wróciliśmy do kin, teatrów i sal koncertowych. Jedni tęsknili bardziej niż inni. Każdy na swój sposób. Niektórzy doszli do wniosku, że serwisy streamingowe zaspakajają w 100% ich potrzeby obcowania z kulturą i nie wrócili w ogóle. Uczestniczyliśmy w wydarzeniach i premierach, których daty były kilkakrotnie przekładane. Wybraliśmy coś z nowości i też poszliśmy.
Część osób, która wróciła i „uczestniczy” zmieniła swoje nawyki. Mamy problem z zachowaniem i szacunkiem do współuczestników wydarzeń. Przestrzeń publiczna jest "nasza" ale jednak "wspólna". Niestety, zaczynam się zastanawiać, czy niektórzy nie czują się zbyt swobodnie w kinie czy podczas koncertu.