Akcja rozgrywa się w listopadzie i grudniu roku 1799 w Barcelonie. Głównym bohaterem jest cywilny prezes Trybunału Królewskiego don Rafel Masso, wielbiciel astronomii i pięknych kobiet, choć właściwie kolejność należałoby tu odwrócić. Jaśnie pan (delektuje się tym tytułem) obserwuje niebo, by osiągnąć wewnętrzny spokój i odpocząć od swej małżonki, a głównie by podglądać sąsiadkę, ponętną baronową Gaietanę i snuć wspomnienia o swej Elvirze. Don Rafel nie jest wysoko urodzony, ciężko pracował na swoją pozycję i teraz nie da sobie jej wydrzeć. Oglądamy przekrój mocno niesympatycznego społeczeństwa, w którym rządzą intrygi, układy, korupcja, przekupstwo, szantaż, zdrady, a żądza władzy to prawie codzienność. Autor kreśli ciekawe portrety bohaterów. Sama postać don Rafela, który jest niezłym skurczybykiem, to majstersztyk!

Gdy zamordowana zostaje śpiewaczka – „słowik z Orleanu” – Masso wie, że morderca musi zostać szybko schwytany, osądzony i skazany…

Cabré funduje nam sugestywne opisy pochmurnej, tonącej w błocie Barcelony; czytelnik ma wrażenie chodzenia ulicami stolicy Katalonii wypełnionej dźwiękami kościelnych dzwonów, „miasta nędzy, z błotem i brudem na ulicach, i miasta bogaczy”.

Warto sięgnąć po „Jaśnie pana”, tym bardziej, że tłumaczka Anna Sawicka, świetnie oddała zdolności narracyjne Cabré, z wyczuciem żongluje wulgaryzmami, perwersyjnymi opisami i równocześnie słowami autora buduje klimat XVIII-wiecznej Barcelony.

Czytając, wchłaniamy zapachy pudru i peruki, atmosfera jest gęsta, a przy tym wyrazista i niemoralnie autentyczna. Zachwyca stylem, językiem, zagadkowością i prowadzeniem wątków.