Skazani na siebie, zmęczeni i wyczerpani, podejmują nieustanne pojedynki. Szczegóły ich związku – niejednokrotnie pikantne – poznajemy z dwóch perspektyw: jej i jego. Niewiarygodne jak diametralne różnie odbierają jedną i tę samą sytuację. Już dawno zanikła w nich umiejętność rozmawiania i słuchania siebie nawzajem, czego skutkiem jest pogłębiająca się udręka… Ich głównym problemem jest myślenie z poziomu „ja”, zamiast „my”. Sfrustrowani, obwiniają się, że zmarnowali życie u boku siebie. Niezbyt budująca refleksja… Mimo ciągłej walki, nadal trwają w związku. Aż prosi się by zacytować klasyka „Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz” , żeby umieć znaleźć złoty środek i wypośrodkować swoje potrzeby i uczucia. Szczególnie wtedy, kiedy spotykają się dwa odmienne temperamenty i osobowości. Autor nie opowiada się po żadnej ze stron. Niczym psychoterapeuta daje głos mężczyźnie i kobiecie. To moje pierwsze spotkanie z Jastrunem i muszę powiedzieć, że stylistycznie i językowo było po prostu pięknie! Nieidealna codzienność została ubrana w wręcz poetycki język. Autor doskonale odzwierciedla emocje bohaterów oraz atmosferę ich (nie)stygnącego związku. Raz na poważnie, raz żartobliwie i ironicznie.