Nam też się musi podobać. Podróże testowane na dzieciakach.

Katarzyna Chwałek-Bednarczyk

Z autorką przewodnika „Dzieci odkrywają Śląskie” oraz twórczynią bloga „Podróże Hani”, rybniczanką Barbarą Salamon-Szympruch, rozmawiamy o tym, jak podróżować z dziećmi i nie oszaleć.

Źródło: Na zdjęciu autorka przewodnika z rodziną, fot. Sabina Grzelka

Jak to się wszystko zaczęło?

Najpierw były pierwsze wyjazdy bez dzieci i praca w turystyce. Pracowałam w organizacji zajmującej się promowaniem turystycznym województwa śląskiego, poznawałam wzdłuż i wszerz Śląskie, a w pracy zajmowałam się m. in. przygotowywaniem przewodników. Potem pojawiła się Hanka – moja córeczka i blog „Podróże Hani”. Początkowo strona powstała dla znajomych, którzy pytali o szczegóły naszych wycieczek, więc żeby za każdym razem nie powtarzać tego samego, wysyłałam linki do umieszczonych relacji z podróży. Blog połączył dwie moje pasje: podróże i pisanie. 

Pokłosiem Waszych rodzinnych podróży po Śląsku jest przewodnik „Dzieci odkrywają Śląskie”. Skąd pomysł na wydanie książki?

Ktoś powiedział: wydaj książkę, a ja w żartach odpowiedziałam: wydam, wydam, no to wydałam. Pierwsza edycja pojawiła się w 2016 roku. Od kwietnia w sprzedaży jest zaktualizowana wersja książki „Dzieci odkrywają Śląskie”, bo część atrakcji wypadła z mapy turystycznej województwa, a w ich miejsce pojawiły się nowe. Jest sporo uzupełnień, nowe rozdziały, m.in. o wycieczkach rowerowych czy górskich, które pisały zaprzyjaźnione blogerki. Jest również dodatkowy rozdział dla małych podróżników. Mogą w nim rysować, zbierać pieczątki czy rozwiązywać zagadki.

Źródło: archiwum prywatne

Jak podróżować z dziećmi, by nadal czerpać z tego przyjemność?

Przede wszystkim trzeba wyluzować. Ja nadal się tego uczę, bo jestem z tych, którzy lubią robić plany, lubią zwiedzać i wiele zobaczyć. Podstawa to jednak nie planować za dużo i zawsze mieć alternatywę na wypadek awaryjnej sytuacji. Trzeba mieć plan B, bo może się okazać, że pogoda nie dopisała albo jest 30 stopni albo pada deszcz, atrakcja jest nieczynna lub po prostu beznadziejna. Starajmy się nie jeździć z dziećmi w miejsca przeznaczone stricte dla dzieci w sezonie, w parkach atrakcji bywamy, ale zawsze przy okazji albo poza sezonem. Nas, jako rodziców, takie rzeczy absolutnie nie interesują, a chodzi generalnie o to, żeby rodzic nie czuł się przymuszony do takiego wyjazdu. Dla mnie takie atrakcje typowo „dzieciowe” są uwzględniane przy okazji planowania wyjazdów dla dorosłych, celem nigdy nie jest park rozrywki, celem są góry albo muzeum z dziecięcą trasą zwiedzania, a do parku trafiamy przy okazji. Nigdy nie zaczynajmy planowania wycieczki od tego, co dzieci będą robić, bo one będą robić to, co my. To musi punkt wyjścia. Wyjazd planowany pod dzieci może nas po prostu śmiertelnie zmęczyć.

Jak wybierać atrakcje?

Najważniejsze jest to, by w każdym miejscu znaleźć coś, co dziecko zainteresuje i niekoniecznie ma to być atrakcja stworzona tylko po to, by od rodziców wyciągać pieniądze. Nam też się musi to podobać. Czasami największą atrakcją dla samych dzieciaków są duże bańki puszczane przez kogoś na rynku miasta albo jazda tramwajem czy autobusem. Gdy zaczyna padać deszcz, wcale nie musi to oznaczać końca wycieczki, wystarczy mieć w pogotowiu kalosze, by największą frajdą stało się skakanie po kałużach (latem nawet kaloszy nie potrzeba!). W wakacje planuję na przykład, że z moim najmłodszym synem Antkiem przejadę autobusami cały Rybnik. To go w tym momencie najbardziej cieszy. Trzeba pamiętać też o motywacji, bo dziecko może wejść nawet na ogromną górę, gdy wie, że na szczycie czekają na nie pyszne racuchy z jagodami albo plac zabaw, jak na przykład na Koziej Górze. Dobrze jest także jeździć ze znajomymi, bo jak jest więcej dzieci, to one stają się bezproblemowe.

Źródło: archiwum prywatne

Czy małego podróżnika w takim razie można wychować?

To jest podstawa, bo jeśli człowiek się boi wyjść z małym dzieckiem gdziekolwiek, to ze starszym też nie będzie wyjeżdżał.  Dzieci, z którymi nie siedzi się cały czas w domu są bardziej ciekawe świata, elastyczne, mają łatwość poznawania innych kultur. Wyjazdy nie są przecież czymś niezwykłym, dla takich dzieciaków to coś normalnego, część codzienności.  

Absolutny numer jeden na Śląsku?

Ani w moim prywatnym, ani w zawodowym rankingu, nie mam numeru jeden, bo nasze województwo jest zbyt różnorodne i bogate w atrakcje. Prywatnie kręci mnie Szlak Zabytków Techniki i Zabrze, które jest potęgą w turystyce industrialnej – nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Obowiązkowym punktem jest Sztolnia Królowa Luiza w Zabrzu, gdzie nie zjeżdża się – a schodzi – pod ziemię, znajdują się tam wszystkie górnicze maszyny, które są uruchamiane, a dodatkowo starsze dzieci mogą płynąć podziemna trasą wodną. Trasę można dopasować do wymogów własnej rodziny, doskonale spędzić czas i dowiedzieć się mnóstwa nowych informacji. Osobiście uważam, że najpierw powinno się poznać swoje własne okolice, swoje własne dziedzictwo, a potem poznawać dziedzictwo innych regionów. Wielu rybniczan nie było w Muzeum Śląskim, a tym miejscem, jak i całą Strefą Kultury w Katowicach, zachwyca się cała Polska. Kolejna lokalizacja to kopalnia w Tarnowskich Górach, czyli jedyne miejsce w naszym województwie, które zostało wpisane na listę UNESCO. Pierwsze wycieczki naszych dzieci róbmy więc po najbliższej okolicy. Naprawdę jest co zwiedzać!

Źródło: archiwum prywatne

Która lokalizacja Was najbardziej zawiodła?

Turystyką zajmowałam się zawodowo, więc na temat większości atrakcji regionu wiem trochę więcej niż przeciętny turysta. Jeśli pojawiają się nowe miejsca, zawsze dopytuję znajomych – jeśli oni nie polecają, to po prostu nie jedziemy. Staram się nigdy nie nastawiać na coś wielkiego, bo w przypadku trzech czwartych atrakcji, to nie jest wcale wielkie „wow”. Jednak to nieistotne, bo w wycieczkach chodzi przede wszystkim o to żeby w ciekawym miejscu spędzić razem, miło czas. Dobrym tego przykładem jest kolejka w Rudach, która nie jest spektakularną atrakcją, ale ma tak fajny klimat, że często tam wracamy, bo to miejsce zaskakuje nowymi propozycjami dotyczącymi przejazdów i nowymi eventami. Jeśli za bardzo nastawimy się na coś, jest duże prawdopodobieństwo, że jak dojedziemy na miejsce, to właśnie takie to nie będzie. Dodatkowo pobyt nawet w najciekawszym miejscu mogą nam zepsuć marudzące dzieciaki, fatalna pogoda czy mnóstwo innych, nieprzewidzianych okoliczności. 

Wasze największe podróżnicze marzenie?

Azja. Nie chcę czekać, aż dzieci dorosną czy zwlekać do emerytury i mam nadzieję, że wkrótce wyjedziemy tam całą rodziną.

Przewodnik można nabyć:

on-line na blogu Podróże Hani 

stacjonarnie:
Rybnik, Księgarnia Orbita, Rynek 12, Halo! Rybnik, ul. Sobieskiego 20, Sklep Kubuś, ul. Kościelna 12.

Publikacja: 21-05-2021

Cookies

Ta strona wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia maksymalnej wygody w korzystaniu z naszego serwisu.
⟶ Czytaj więcej