Jaka jest geneza projektu?

Mateusz Mirczyński: Przemka i jego twórczość poznałem podczas sesji zdjęciowej zespołu, w którym miałem śpiewać. Ostatecznie zespół się rozpadł, ale fotografii Kocha się tak łatwo nie zapomina! Kilka miesięcy później wpadłem na pomysł pandemicznej sesji zdjęciowej na naszym kampusie uniwersyteckim. Dawniej kampus był oblegany i zawsze było mnóstwo studentów, jednak podczas pandemii gdy przejeżdżałem przez Kortowo, to czułem się prawie jak Will Smith w I am legend haha. Zadzwoniłem do Przemka, przedstawiłem mu koncepcję zdjęć i od razu w to wszedł.

Jak wyglądała praca na planie zdjęciowym? 

Mateusz Mirczyński: Przemysław to profesjonalista i mimo, że wiedziałem, że ten projekt się uda a styl Przemka idealnie pasuje do tego tematu, to efekt nadal rozwalił mnie na łopatki. Mieliśmy wspaniałą ekipę, świetną atmosferę na planie i przychylność instytucji uniwersyteckich, dzięki czemu wszystko przebiegło bajkowo. Mam nadzieję, że to nie ostatni tego typu projekt.