Trzydziestoośmiolatka Tsukiko Ōmachi i prawie siedemdziesięcioletni Sensei Harutsuna Matsumoto pierwszy raz stykają się – po latach – w barze pana Satoru. Ten przypadek naznacza ich losy i odtąd dążą do kolejnych. Niby nic szczególnego, miły zwyczaj, który z czasem przeradza się w coś więcej. W pewnym momencie Sensei staje się dla Tsukiko kimś więcej niż tylko życiowym przewodnikiem.

Kawakami snuje powolny proces łączenia się dwóch osobowości: on – mimo wszystko nadal profesor, i ona – po prostu uczennica. Autorka bez koloryzowania pokazuje ich nieatrakcyjność i niezręczność. Jedzą, popijają sake lub piwo, rzucają kilka zdań, a najczęściej milczą. I tak przez dwa lata, a więź z początku przypadkowa, przeradza się w przyjaźń.

Dostajemy swoistą grę zmysłów, szczególnie smaku: korzeń lotosu smażony na ostro, solone cebulki, wieprzowina z kimchi, bibimba z jajkiem sadzonym, wszystko suto popijane sake. Niespieszne tempo, fabuła raczej monotonna, język prosty, ale przy tym pełen znaczeń. Trochę oniryczna usypianka, ale ma swój urok. Fabuła toczy się stopniowo i po cichu, raczej w szarości niż przy ferii barw.

Dla mnie Japonia to właśnie spokój, taka też jest ta powieść: tkana powoli, cicha i nastrojowa.

Polecam.