Kiedy rozpoczął swoją przygodę z breakingiem, był on równie niszowy jak taniec haka. Dziś breakdance jest całym jego światem. Rozmowa z Dawidem Śmietaną Mokrzyckim – b-boyem i instruktorem breakdance.
Czym jest dla Ciebie breaking?
Sposobem na wyrażanie siebie i na bycie prawdziwym, bo w otaczającej nas rzeczywistości ciężko jest sobie na to pozwolić. Taka forma ekspresji najbardziej mi odpowiada, bo daje nieskończoną liczbę możliwych do wykonania ruchów, pozwala walczyć ze swoimi ograniczeniami, uczy jak się nie poddać, a przy okazji jest dobrą zabawą i spotkaniem z ludźmi. Breaking jest całym moim światem.
Jak zaczęła się twoja przygoda z tym tańcem?
Po raz pierwszy z breakingiem zetknąłem się w piątej klasie podstawówki, kiedy zobaczyłem pokaz z elementami tego tańca w wykonaniu moich starszych kolegów. Strasznie mnie to zafascynowało. Dodatkowo, na osiedlu, na którym mieszkam, była dosyć liczna ekipa AZIZI, od której praktycznie to wszystko się zaczęło, bo dzięki nim breakdance w Rybniku zaczął docierać do szerszego grona odbiorców, w tym między innymi do mnie. W mojej głowie zakiełkował pomysł, że chciałbym to robić. Niestety, nie mogłem, bo rodzice nie do końca byli przekonani co do tego pomysłu. Nie podobała im się ta ekipa, a dodatkowo obawiali się, że zrobię sobie krzywdę. Na swoim postawiłem dopiero, gdy zacząłem chodzić do gimnazjum. Wtedy kolega, mieszkający w tym samym bloku co ja, który tańczył już rok, zaczął pokazywać mi podstawy. W końcu zapisałem się na zajęcia i tak mi zostało do dzisiaj.
Jak ma się scena breakingowa w Rybniku i w Polsce?
Dzięki AZIZI, działającemu jeszcze zanim pojawiły się programy pokroju „Mam talent”, które rozpropagowały breakdance wśród szerszej publiczności, rybnicka scena breakingowa ma się dobrze. Mimo, że z czasem ludzie się wykruszyli, wiele osób pozostało na polu bitwy. W Rybniku prężnie działają Bboy Huher czy Bboy Kostek – ten drugi zajmuje się Akrobreakiem i w zeszłym roku wygrał Redbull BC One Poland Cypher oraz reprezentował nasz kraj i miasto na zawodach w Szwajcarii. Cały czas coś się dzieje, są zawody, contesty. Osobiście jeżdżę na wiele z nich i cały czas staram się rozwijać swoje umiejętności, iść do przodu, żeby móc jak najlepiej uczyć nowe pokolenia b-boyów na swoich zajęciach. Polska, jeśli chodzi o breaking, jest znana na świecie. Pojawiło się mnóstwo ciekawych inicjatyw, np. obóz Catch the flava organizowany przez Polskee Flavor – grupę b-boyów, którzy promują polski breaking. Mnóstwo ludzi, związanych nie tylko z breakingiem, ale też innymi stylami tańca – hip-hopem, lockingiem czy poppingiem – organizują coraz bardziej spektakularne eventy. Mam nadzieję, że kiedyś sam zajmę się organizacją takich wydarzeń.
Źródło: fot. Tomasz Wiśniewski
Czy w każdym wieku można tańczyć breaka?
Wiek nie ma znaczenia – jest po prostu wiekiem. Każdy wie, jakie ma ograniczenia, zna na tyle swoje ciało, że wie jakich rzeczy nie jest w stanie wykonywać. Breaking jest stylem tańca, w którym bardzo wiele elementów nie wymaga robienia salt i kręcenia się na głowie. Każdy gra kartami, które dostał. Chodzi przede wszystkim o rytm, sam taniec, dobre samopoczucie i to, co chcemy pokazać. Wydaje mi się, że bardziej liczą się chęci. Jeśli ktoś bardzo chce się czegoś nauczyć, robi to niezależnie od wieku. Największym problemem jest strach – myśl, że się nie nadaję, nie dam rady. Z tańca można czerpać radość w każdym wieku.
Ostatnio zaangażowałeś się w projekt „Uczymy breaka” Stowarzyszenia 17-stka, gdzie w ramach działań profilaktycznych pracowałeś z bardzo młodymi ludźmi, którzy sami wybrali breaking jako formę spędzania wolnego czasu.
Sam projekt był bardzo wielkim wyzwaniem, dla mnie – jako instruktora i pedagoga. Od początku towarzyszyła mi mieszanka różnych emocji oraz ciekawość i niepewność co do tego, jak to wszystko się potoczy. Dzieciaki, na całe szczęście, bardzo pochłonął ten projekt, a finalny pokaz, okraszony perkusją, freestylem i rapem, przerósł nasze oczekiwania.
Twoje największe marzenie?
Nauczyć się wielu figur, może osiągnąć coś na scenie światowej, ale przede wszystkim – móc tańczyć całe życie.